Rudzik na Bielanach

Adrian Gawerski i Karolina Rudzik, Stare Bielany
24 czerwca 2021

Adrian Gawerski

„Zamiast chodzić na zajęcia, odgruzowaliśmy Warszawę”

 

Co wiadomo Panu o egzekucji na Szwedzkich Górach, w 1940 roku?

To jest tajemnica. Do dzisiaj nie wiadomo, jak to się stało. Niemcy nieprzypadkowo wybrali to miejsce. Wokół Szwedzkich Gór nic nie było. Ale to niejedyna tragedia w okolicy…

1 sierpnia 1944 roku został zastrzelony pierwszy człowiek przez snajpera z wieży przy pływalni na AWF-ie. Wyszedł z ulicy Lipińskiej i szedł w kierunki ulicy Grębałowskiej.

W naszej dzielnicy, na rogu Przybyszewskiego i Schroegera, dokonano też egzekucji na pięciu osobach, które chciały się przedostać do Puszczy Kampinoskiej, gdzie była rozwinięta działalność oddziału VIII Armii Krajowej. Zostali pochowani pod budynkiem na rogu tych ulic. Ekshumowani zostali dopiero po wojnie.

17 stycznia 1944 roku z Bielan wyrzucono 5 tysięcy ludzi z ich własnych mieszkań i zgromadzono wokół „Naszego Domu”, a następnie zostali popędzenie do obozu w Pruszkowie. Część z tych ludzi nigdy już nie wróciła na Bielany.

W 1941 na Wawrzyszewie był obóz dla radzieckich jeńców… Co może Pan o tym powiedzieć?

Pamiętam, jak Niemcy ich „pędzili” do tego obozu, po inwazji na Związek Radziecki. Część tych jeńców była umieszczona tam, gdzie dzisiaj stoi Leclerc. Tam nic nie rosło, bo ci jeńcy wyjadali najmniejsze roślinki i korzonki. Ludzie rzucali im z okien jedzenie. Strzelano za druty z proc kawałkami jedzenia i cukrem. Byli bardzo wycieńczeni. To wyglądało strasznie.

 

Samolot transportowy Junkers Ju 52 przy Zuga 6. Źródło zdjęcia "Bielany. Przewodnik historyczny" Jarosław Zieliński

Samolot transportowy Junkers Ju 52 przy Zuga 6. Źródło zdjęcia "Bielany. Przewodnik historyczny" Jarosław Zieliński

 

W 1944 roku rozbił się samolot transportowy Junkers Ju 52 i spadł na dom przy Zuga 6…

Pamiętam, jak zawisł jedną częścią usterzenia nad ulicą, część konstrukcji opierała się na budynku. Chodziliśmy tam „w odwiedziny”. Niemcy zainteresowali się początkowo tym wypadkiem, bo prawdopodobnie w środku były ważne dokumenty. Ludzie przychodzili i wyciągali różne części samolotu. Później Niemcy go zabrali.

W szkole przy ul. Zuga była zakwaterowana jedna grupa niemieckich lotników, która zajmowała się logistyką i zaopatrzeniem lotniska. Druga taka grupa była na AWF-ie, gdzie były potężne magazyny z pełnym wyposażeniem dla niemieckiego wojska. Cała ulica Zuga miała swoje przeznaczenie w okresie okupacji. Tam było takie miejsce, w którym właściciele budynku oddali część powierzchni swojej działki i ulicy na cele zaopatrzenia mieszkańców Bielan. Można było uzyskać niewielkie przydziały, które ograniczały się tylko do opału (węgla) czy kartofli.

W 1944 AK „Osjan” zniszczył 5 samolotów. W jaki sposób?

To była akcja na lotnisko bielańskie. Te samoloty stały na linii wioski, od strony Wawrzyszewa. Odział AK „Osjan”, który specjalizował się w obsłudze samolotów i lotnisk, zaatakował Niemców nocą. To była niebezpieczna akcja, samobójcza, bo trzeba było zapalić lonty ładunków wybuchowych, które zostały położone na skrzydłach. Akcja była skoordynowana dla pięciu jednocześnie samolotów! Każda grupa liczyła po dwie osoby. Mieszkałem na skraju Zdobyczy Robotniczej i było widać wybuchy. Akcja zakończyła się szczęśliwie. Mieszkańcy, którzy mieszkali blisko lotniska, nie ponieśli żadnych konsekwencji. Żołnierze AK musieli szybko wycofać się w kierunku Babic, ale później szybko wrócili. Na szczęście nie odnieśli żadnych ran.

Jaką funkcję miało lotnisko bielańskie?

To miało być kiedyś lotnisko wojskowe, ale gdy w 1939 roku przyszli Niemcy, to zagospodarowali go na lotnisko transportowe i obserwacyjne. Stały tam samoloty przeznaczone dla zaopatrzenia wojska, gdy w 1941 roku Niemcy ruszyli z inwazją przeciwko Związkowi Radzieckiemu. Lotnisko graniczyło z polną drogą osady Wawrzyszew.

W głębi lotniska był pas startowy, który jeszcze przed wojną zbudowali Polacy. W sierpniu 1944 roku został wysadzony przez Niemców, gdy nastąpił atak na lotnisko przez oddziały puszczańskie AK.

Lotnisko miało też bazę noclegową dla pilotów w Lesie Bielańskim. Do budowy tych baraków Niemcy wykorzystywali głownie rzemieślników z okolicy. Przy budowie tych baraków pracował mój dziadek, któremu nosiłem jedzenie przygotowane przez moją babcię. Pilność realizacji wynikała z tego, co działo się na froncie wschodnim. Prace trwały przez wiele godzin w ciągu dnia. Po wojnie z części tych baraków zbudowano kaplicę na Placu Konfederacji.

A jak wyglądała samopomoc w czasie okupacji?

Na Lipińskiej były dwie bursy, gdzie w czasie okupacji umieszczono inwalidów wojennych. Opiekowano się nimi, ale jednocześnie prowadzono działalność konspiracyjną, trzymano łączność z terenami Puszczy Kampinoskiej. Na Lipińską przywożono spod Warszawy marchew i kartofle, które były potrzebne do przygotowania jedzenia.

Inna grupa ludzi opiekowała się dziećmi (sierotami), które były w ciężkiej sytuacji materialnej, z księdzem Zygmuntem Trószyńskim na czele. Taka bursa znajdowała się na Marymoncie. „Nasz Dom” również pomagał osieroconym i biednym dzieciom.

Mój ojciec, który był żołnierzem z 20-tego roku, stracił solidną rentę. I musiał się czymś zająć. Wraz z kolegami otworzyli w piwnicy małą olejarnię, gdzie produkowali olej z rzepaku, słonecznika i siemienia lnianego. Wtedy nie było ani masła, ani smalca, więc taki tłuszcz był bardzo potrzebny. Mój ojciec oddawał też ten olej na Lipińską i do księdza Trószyńskiego. Ja natomiast w swoich spodniach (tzw.  Pumpach) woziłem pieniądze za nasiona do dostawcy.

W czasie okupacji były organizowane zajęcia z bronioznawstwa. Na czym one polegały?

Odbywały się w różnych lokalach, ale ja w nich nie brałem udziału. Byłem jeszcze za mały. Pamiętam, że odbywały się jeszcze ciche spotkania w Lasku Bielańskim. Las Bielański był niedostępny, bo Niemcy byli tam zakwaterowani. Moi starsi koledzy grali w siatkówkę w Lasku Lindego. Myślę jednak, że to nie był główny cel tych spotkań. Prawdopodobnie były prowadzone różne sprawy organizacyjne i konspiracyjne… Niestety po pewnym czasie Niemcy chyba zorientowali się i ustawili szpicla przy wejściu do lasku (na rogu Barcickiej i Twardowskiej), który obserwował wchodzących i wychodzących…

 

Pracująca młodzież po Powstaniu Warszawskim

 

To zdjęcie przedstawia pracującą młodzież…

W czasie Powstania Warszawskiego miasto zostało mocno zniszczone… Niemcy postanowili przebudować Warszawę wg planu Papsta. Rozpoczęli więc wywóz gruzu. Wywozili go nad Wisłę przez paręnaście miesięcy. Po wyzwoleniu Warszawy, po przyjściu Armii Czerwonej, ten wywóz był kontynuowany. Wykorzystano do tego linię kolejową z Getta Warszawskiego i nie tylko, którą systematycznie wydłużano. Starsi uczniowie bielańskiego liceum (XXII LO przy ul. Barcickiej) zostali zatrudnieni do rozładunku wagonów. Ale na tym zdjęciu rozładujemy podkłady kolejowe, które potem były układane pod szyny, na Kępie Potockiej aż do Bielan. Zamiast chodzić na zajęcia, odgruzowaliśmy Warszawę. W ramach lekcji sadziliśmy też drzewa w Lesie Bielańskim za AWF-em. Te drzewa rosną aż do dziś i mają ponad 70 lat!

Rozmawiała: Karolina Rudzik

 

Adrian Gawerski

Adrian Gawerski - bielańczyk od urodzenia, prezes Stowarzyszenia im. Zofii Ringmanowej, członek zarządu Towarzystwa Przyjaciół Parku Kampinoskiego

 

Artykuły z tej kategorii

25 lipca 2024
„Byłem
19 czerwca 2024
Urzekła
29 kwietnia 2024
"Jak
05 kwietnia 2024
Pojednanie