Rudzik na Bielanach

Karolina Rudzik i Mariusz Kowalski
12 września 2024

Marek Dutkiewicz

Chodź, pomaluj mój świat

 

Marek Dutkiewicz, przez wiele lat mieszkaniec Bielan i sąsiad Anny Jantar i Jarosława Kukulskiego, wspomina z sentymentem swoje relacje z wybitnym kompozytorem, który w tym roku obchodziłby 80. rocznicę urodzin. Z tej okazji, 7 września przy metrze Słodowiec, odbył się wyjątkowy koncert, który zkładał się z kompozycji Kukulskiego i m.in. piosenek autorstwa Dutkiewicza. Na scenie zaprezentowali się młodzi artyści z Fundacji Rozwoju Pasji JoséSong.

 

Mieszkałeś wiele lat na Bielanach.

Ładny kawałek życia spędziłem na skraju Wawrzyszewa, przy Al. Reymonta 21, w długim 11-klatkowym budynku. Dziś zdobi go mural Anny Jantar i Jarosława Kukulskiego. Klatki łączyły się górnym przejściem, co okazało się niezwykle szczęśliwym trafem w czasie stanu wojennego. Otóż nie wychodząc na zewnątrz podczas godziny milicyjnej można było przemieścić się z klatki nr 1 do klatki nr 2, aby trafić pod gościnny dach Ani Jantar i Jarka Kukulskiego. Budynek, mimo że pastelowy, nie jest zbyt atrakcyjny, ale widok z jego okien zachęcił mnie do napisania „Szklanej pogody”.

A jaki był Kukulski?

Jarek był pogodnym kolegą, integrował się bezboleśnie z każdym. Taki brat–łata. Nie da się ukryć, że nasze wieczory przy Reymonta upływały w towarzystwie wysokoprocentowych flaszek. Ale co ciekawe nie pojawił się nigdy impuls, aby coś wartościowego napisać wspólnie dla Ani.

Dla Ani nie napisałeś, ale dla Natalii tak.

Dla Natalii z Jarosławem napisałem dwie piosenki – „Głodne lata” i „Dłoń”. Z obu jestem dumny choć wersja „Dłoni”, którą nagrała Natalia, daleko odbiegała od moich oczekiwań. Nie wiem niestety, czy jeszcze śpiewa tę piosenkę na koncertach. A był to przecież ukłon w stronę jej ukochanej mamy.

Pierwsze Twoje teksty piosenek powstały w 1971 r.

Tak, w tym czasie odbyła się historyczna sesja nagraniowa zespołu 2 Plus 1. Powstały wtedy piosenki „Wstawaj, szkoda dnia” i „Chodź, pomaluj mój świat”. Ten drugi utwór wylansowała Rozgłośnia Harcerska, a „Wstawaj…” nie daje o sobie zapomnieć dzięki Radiu RMF.

Jak to się stało, że zacząłeś pisać piosenki?

Jak zwykle w życiu zdecydował przypadek. Te pierwsze teksty wydrukował na kolumnie poetyckiej magazyn „JAZZ”, przeczytał je Janusz Kruk – kompozytor i szef grupy 2 Plus 1 – i skomponował do nich muzykę. O czym ja nie miałem pojęcia! Wspaniałą reklamę zrobiła nam Katarzyna Gaertner, ona też przygarnęła dwa inne moje teksty – „Bądź gotowy do drogi” i „Pannę Pszeniczną”.

Kim jest Wojciech Filipowski?

To dobre pytanie. Wojciech Filipowski zyskał pewien rozgłos, gdy zaproszono mnie do napisania tekstów na pierwszą płytę zespołu Papa Dance. Nie miałem pojęcia, jaki będzie efekt tego przedsięwzięcia, więc skryłem się pod pseudonimem. Tymczasem, jak się okazało, nie było się czego obawiać – efekt produkcji muzycznej był świetny – piosenki „Kamikadze wróć” czy „Panorama Tatr” zostały z nami na długo. Wojciech Filipowski nie miał się czego wstydzić.

„Jolka, Jolka pamiętasz”, „Malinowy król”, „Aleja gwiazd”, „Szklana pogoda”, „Noc komety”, „Chodź, pomaluj mój świat”, „Podaruj mi trochę słońca”, „Windą do nieba”, „Dmuchawce latawce wiatr”. Łukasz Maciejewski – dziennikarz, krytyk filmowy – napisał na swoim profilu: „Znamy te piosenki na pamięć, również dlatego, że były o czymś, opowiadały historie. I była to historia prywatna, wieczne rozterki i zawsze aktualne, ale i opowieść o Polsce, „szklanej pogodzie”, o „czasie ołowiu”. Dutkiewicz zostawił kawałek historii, ocalił też”.… Który ze swoich tekstów uważasz za najbardziej osobisty i czy masz ulubiony?

Zawsze odpowiadam, że z gustem narodu nie ma co dyskutować. Naród pokochał „Jolkę” miłością ogromną. No a jest to pieśń niesłychanie osobista, co więcej ozdobiona detalami z epoki – rodzaj reportażu wręcz.

Nie jest wykluczone, że w przyszłym roku powstanie pomnik poświęcony „Jolce”, najprawdopodobniej w Karwii. Projekt, który widziałem, wydaje się atrakcyjny i estetyczny. Nie jest to grająca ławeczka, lecz naprawdę przyzwoita rzeźba.

A które z tych piosenek były najtrudniejsze do napisania i dlaczego?

Wróćmy może do „Jolki”. Nie była zbyt trudna do napisania, ale musiałem przewalczyć z kompozytorem pomysł na produkcję muzyczną. Upierałem się przy balladzie, czas, jak widać, przyznał mi rację. Gotowe nagranie wziął pod skrzydła Piotrek Kaczkowski i sprawnie wylansował w Trójce. Naród – jak już mówiłem – kocha tę pieśń nieustająco.

Najpierw powstaje tekst, później muzyka, czy odwrotnie? Jak wolisz?

Zdecydowanie bardziej wolę zaczynać pracę od tekstu. Mam wtedy mniej ograniczeń. Jednak na ogół otrzymuję najpierw pomysł muzyczny. Chodź na przykład takie piosenki jak „Windą do nieba” czy „Szklana pogoda” to kompozycje do gotowego tekstu.

A Grzegorz Stróżniak wyciął fragment o szczurach…

Tak, Stróżniak wykastrował mi refren, nie pytając o zgodę. Okazało się jednak, że przysłużył się karierze piosenki. A co do szczurów – to był raczej ukłon w kierunku piosenki Kory „Oddech szczura”. Na Reymonta szczurów nie widziano.

Napisałeś także piosenkę dla Kory.

Kora z Kamilem mieszkali przy Płatniczej, kameralnej uliczce z gazowymi latarniami. Przyjaźniliśmy się, chyba doceniając i szanując. Kora zademonstrowała mi kiedyś swój gruby zeszyt w kratkę, gdzie swoim dziecięcym pismem utrwalała teksty piosenek. Andrzej Korzyński – wybitny kompozytor muzyki filmowej – napisał ze mną piosenkę do serialu TV „Sukces”. Kora zgodziła się ją zaśpiewać. Wyszło pięknie. Proszę sprawdzić – „Magiczne słowo – sukces”.

Dla młodego pokolenia także napisałeś, m. in. dla Ewy Farny i dla Dody.

Ewa Farna sądzi, że piosenka „Cicho” z moimi słowami będzie jej towarzyszyć do końca kariery. I, że to numer jeden wśród jej songów. Natomiast Doda poprosiła mnie o napisanie piosenki pożegnalnej po śmierci jej babci. Powstał utwór „Nie wolno płakać”. Pamiętam, że cała rodzina Dody przyjechała do Warszawy, aby mi podziękować.

Popularność którego Twojego utworu była dla Ciebie zaskoczeniem?

Nie mogłem się spodziewać, że piosenka, która powstała w tak zamierzchłych czasach – bo w latach 70-tych ubiegłego wieku – zrobi tak gigantyczną karierę. Myślę o „Chodź, pomaluj mój świat” – to numer 1 na liście polskich coverów. Oczywiście nie znam tych wszystkich wersji, ale słyszałem, że ich liczba zbliża się do setki, a ostrej konkurencji brak.

Jak oceniasz współczesną polską scenę muzyczną w porównaniu do tej z lat 70-tych, 80-tych?

Żeby nie narzekać zbytnio, powiedziałbym, że scena muzyczna jest zróżnicowana. Jeśli ktoś szuka czegoś intrygującego i ciekawego, wystarczy poszukać w sieci, aby znaleźć interesujące rzeczy. Natomiast mainstream, niestety, jest mocno eksploatowany przez wymogi dużych stacji komercyjnych. Bardzo trudno tam znaleźć oryginalne pomysły, czy to tekstowe, czy muzyczne. To nie jest zjawisko wyłącznie polskie.

Niedawno byłem na koncercie Taylor Swift, na który bilet, podobno bezcenny, załatwił mi syn Ksawery. Rok temu spędził całą noc przy trzech komputerach, walcząc o bilety. Nad ranem udało mu się zdobyć dwa, więc jeden z nich w końcu trafił w moje ręce. Pomijając atmosferę koncertu i jej profesjonalizm, o czym nie ma teraz mowy, wszystkie piosenki Taylor Swift są bardzo spójne z mainstreamem. Nie odbiegają ani o cal w jedną, ani w drugą stronę. To być może jeden z powodów jej sukcesu, choć na pewno nie jedyny.

Przesiedziałem tam kilka chwil i muzycznie nic mnie nie zaskoczyło. Choć jej teksty są interesujące i czasami inspirujące – twierdzi, że czerpie inspirację m.in. od Sylvii Plath – przeanalizowałem dwie czy trzy płyty i były momenty naprawdę intrygujące. Wzruszył mnie widok kilkuset dziewczynek siedzących na betonie przed stadionem, które nie mogły się dostać do środka, ale śpiewały razem ze swoją idolką to, co docierało do nich z estrady koncertowej. Taylor Swift tworzy zarówno muzykę, jak i teksty, a sukces, jaki osiągnęła, nie jest przypadkowy. Całość jej twórczości mieści się w ramach wypracowanego schematu, który wciąż przyciąga uwagę. Taylor jest zjawiskiem nie tylko muzycznym, to fenomen socjologiczny.

Piszesz jeszcze piosenki?

Tak, oczywiście. Puka do mnie sporo osób z bardzo różnych bajek muzycznych. Przeważają bardzo młode wokalistki przekonane, że moje nazwisko czy talent otworzą im drzwi do sukcesu. No więc niestety, tak to nie działa. Uprzedzam je z góry. Ciągle tęsknię za pracą z pełnokrwistymi artystami. Poznałem niedawno na festiwalu w Opolu kogoś takiego. Zwie się Łukasz Drapała – ma świetny wokal i rockowy pazur. Zadeklarował się jako fan moich pieśni. Ok, podziałamy.

 

Artykuł ukazał się we wrześniowym wydaniu miesięcznika „Nasze Bielany”.

 

 

Marek Dutkiewicz i Joanna Dark w otoczeniu wokalistek z Fundacji Rozwoju Pasji JoséSong

Artykuły z tej kategorii

12 września 2024
Chodź,
21 sierpnia 2024
„To
25 lipca 2024
„Byłem