Rudzik na Bielanach

Andrzej Strejlau i Karolina Rudzik na Bielanach
24 marca 2021

Andrzej Strejlau

„Sport jest doskonałą szkołą życia”

 

Widział Pan najnowszy film dokumentalny o Pele?

Nie. Ale myślę, że dla mnie osobiście nic nie wniesie. Znam jego historię.

Pele jest w Pana wieku. Pierwsze sukcesy odnosił pod koniec lat 50-tych. Pan już też wtedy trenował piłkę nożną w AZS-AWF Warszawa. Czy Pele był dla Pana, dla Pana kolegów wzorem i inspiracją?

Wszyscy się nim zachwycali. Pele był objawieniem, bo jako osiemnastolatek wszedł do profesjonalnej drużyny, reprezentacji Brazylii, gdzie gwiazda goni gwiazdę. Był zwinny, zwrotny i zwiewny. I strzelał bramki. Świat o nim mówi aż do dzisiaj.

Gdyby miał Pan porównać reprezentację Polski z 1974 z dzisiejszą…? Która jest lepsza?

Nie da się porównać. Bo jedna dużo osiągnęła, a druga jest w drodze do sukcesu.

A dlaczego…?

To jest kwadratura koła… Mówiąc językiem szkolnym: może być nauczyciel wybitny, ale nie będzie miał olimpijczyków, bo uczniowie nie posiadają aż takiego talentu, by zdobywać najwyższe nagrody. Albo nie chcą włożyć tyle pracy, by być dobrym rywalem dla wszystkich współzawodników. Poza tym dzisiaj jest inna piłka, jest zdecydowanie agresywna, atletyczna i bardziej dynamiczna. Skala trudności też jest inna. Kiedyś było mniej drużyn, a dziś gra cała Europa. A każdy mecz nakręca pieniądz. Tych meczy jest więc bardzo dużo i mięśnie zawodników też nie wytrzymują. Takie pytania o porównania tych dwóch drużyn oczywiście będą się częściej pojawiać, gdy nasza reprezentacja zrobi podobny wynik, jak ta z 1974 roku. Nasi piłkarze grają obecnie o marzenia. Niektórzy kończą karierę.

Teraz piłkarz jest otoczony ogromnym wsparciem. Wokół siebie ma dietetyka, fizjoterapeutę, psychologa, menadżera i prawnika… Ma do dyspozycji dobry sprzęt, nowe boiska … Nawet takie zaplecze nie pomaga w osiągnięciu sukcesu?

To jest sport zespołowy. Zawodnik jest uzależniony od współpartnerów. Lewandowski sam nic nie zrobi. On pracuje na drużynę, a ona na niego. Osiągnął sukces swoim talentem i ciężką pracą. Ale urodził się nie w tej epoce… Koledzy z reprezentacji nie dorównują mu zdolnościami.

 

Reprezentacja Polski w piłce nożnej na treningu przed meczem z Węgrami na boisku bocznym Legii Warszawa. Autor zdjęcia - Szymon Starnawski

Reprezentacja Polski w piłce nożnej na treningu przed meczem z Węgrami na boisku bocznym Legii Warszawa. Autor zdjęcia - Szymon Starnawski

 

A jaki jest nowy trener reprezentacji Polski?

Nie znam go dobrze, ale szanuję go. To był kiedyś wspaniały zawodnik. Myślał na boisku. Ma gorsze szanse niż miał Brzęczek, bo będą tylko dwa treningi do pierwszego meczu z Węgrami, a potem jest łatwy mecz z Andorą i bardzo silną Anglią na własnym boisku. Te kilka treningów wymusza przede wszystkim dyscyplinę taktyczną. Pierwsze kontakty trenera z zawodnikami to też wideokonferencje, podczas których zapewne zawodnicy zostali zapoznani z proponowana wizją futboli i zasadami funkcjonowania drużyny w czasie wspólnej pracy.

Nie ma takiego trenera, który chce źle dla swojej drużyny.

Trenował Pan juniorów i seniorów. Jakie widzi Pan różnice w trenowaniu tych grup wiekowych? W motywacji, w ich podejściu do piłki, w możliwościach fizycznych?

Są takie osoby, które nigdy nie będą pracowały z juniorami, bo nie pozwalają im na to ich cechy charakteru i wykształcenie. Z seniorami pracuje wiele osób – tak jak Pani wcześniej zauważyła. Jest coach i ludzie dookoła, którzy mają wykonać to, co on zaplanował. Sportowcy trenują pod ogromnym stresem i presją społeczeństwa, które oczekuje wysokiego wyniku. Fachowcy więc również pracują na wynik sportowca. Sport zespołowy to teraz inna dyscyplina sportu. To obserwacja, analiza, różne metody matematyczne, zaangażowanie komputerów… Z dziećmi jest inaczej. Dziecko rośnie, uczy się i dużo „wchłania”. Trener nie może się więc pomylić. Musi znać zasady anatomii i biologii. Edukacja sportowa jest bardzo ważna. Piłka nożna juniorska i seniorska to są te same dyscypliny sportu, ale do pewnego czasu bardzo od siebie oddalone. Poza tym sportowiec – senior, który jest świadomy swojego ciała i możliwości, staje się w pewnym momencie partnerem dla trenera. Razem budują plan treningowy. Trener pracujący z dziećmi raczej nakazuje różne działania.

Trzeba też pamiętać, że na sukces składają się dwa czynniki: wiedza trenera i talent jego zawodników. To sprzężenie zwrotne. Zawodnicy tworzą klasę i CV trenera, a trener pozwala im rozwinąć talent.

Jakich wskazówek udzieliłby Pan młodemu piłkarzowi, który rozpoczyna karierę w piłce seniorskiej?

Kto dzisiaj nie chce być lepszym niż był wczoraj, niech się nie bawi w sport wyczynowy.

Co mówił Pan swoim podopiecznym, gdy wygrywali mecz, a co, gdy przegrywali? Jak Pan motywował, szczególnie po porażce?

W sporcie zawodowym codziennie widzi się zawodnika i obserwuje się jego reakcje. Analiza po zwycięstwie jest inna. Zwraca się uwagę na to, co było dobrze, a jeszcze bardziej uwypukla się to, co zrobiło się źle, mimo że wygraliśmy. Po przegranej analizuje się własne postępowanie, siłę i klasę gry przeciwnika. Najważniejsze jest to, żeby po porażce zwracać uwagę na dobre rzeczy. Trener powinien sprawiedliwie ocenić zawodników - i tych najlepszych, i tych słabszych.

Czy każdy może grać w piłkę nożną? Wystarczy ciężko pracować i trenować?

Tak jak każdy może śpiewać, wg Jerzego Stuhra, to każdy może grać w piłkę. W drużynie są potrzebni zarówno „Lewandowscy” jako wybitni zawodnicy, jak i ludzie, którzy nie mają takich predyspozycji ruchowych i talentu. W każdej drużynie jest ktoś, kto będzie się wyróżniał. Trzeba podkreślać jego rolę w drużynie, ale też udowadniać mu, że jest zależny od innych. Bo bez innych zawodników nie byłby tym, kim jest. Kiedyś takim genialnym piłkarzem był Lucjan Brychczy, którego swego czasu chcieli kupić Hiszpanie. To ambitny człowiek o niezwykle wysokich umiejętnościach technicznych i niezwykłej skromności w życiu osobistym. Znam to z autopsji. Wspólnie z Brychczym prowadziłem Legię Warszawę.

A jak to jest z tą inteligencją boiskową?

Są zawodnicy geniusze taktyki na boisku. Z niezwykłą pamięcią i inteligencją przestrzenną, z koordynacją nerwowo-mięśniową. Oni zawsze chcą się rozwijać. Ci sami ludzie nie zawsze potrafili sklecić parę zdań… Był kiedyś taki zawodnik w reprezentacji Polski, który zajął ostatnie miejsce w sprawności ogólnej, ale miał pierwsze miejsce w sprawności specjalistycznej – technika, taktyka, spojrzenie na boisko, umiejętność gry.

Szachy pewnie rozwijają tę inteligencję przestrzenną…

Jak najbardziej. Szachy pomagają wyćwiczyć postrzeganie przestrzenne i tę inteligencję. Ta gra niesamowicie rozwija. Mnie w szachy nauczył grać ojciec, którego już jako nastolatek ogrywałem. A niedawno grałem w symultanie na 30 szachownic z Karpowem. Zremisował z nim 14-letni chłopiec. Młodzi niesamowicie chłoną i rozwijają się.

Szachy to jednak sport indywidualny, a piłka nożna - zespołowy.

Gry indywidualne też są bardzo ważne, bo uczą skupienia i koncentracji. A gry zespołowe uczą zadomowienia się w społeczeństwie i współpracy, co na co dzień jest bardzo potrzebne. Tenisista, który nie zawsze odnosi sukces w grze indywidualnej, może odnieść sukces grając w deblu. Zmienia się mu psychika i inaczej sobie radzi. Sport jest doskonałą szkołą życia.

Trenował Pan piłkarzy w Islandii, Grecji w Chinach. Który kraj wspomina Pan najlepiej?

Każdy kraj wspominam inaczej. Cieszę się, że po wielu latach ciągle o mnie pamiętają i zapraszają mnie na różne uroczystości, do Islandii, Grecji czy do Chin.

Co myśli Pan o obecności młodzieżowców w ekstraklasie?

Nie zgadzam się z tym. Jest to dezaprobata, jeśli chodzi o działanie klubów, które nie szkolą dobrze wg PZPN. Przecież nie ma trenera na świecie, który źle chce dla swojej drużyny. Nie ma ligi w Europie, która ten przepis stosuje. Jeśli ktoś jest naprawdę dobry w wieku 17-stu lat, to zagra w reprezentacji Polski. Dobrego i karczma nie zepsuje. Przykładem jest Lubański. Poza tym młody piłkarz, który grał w I czy II lidze, nagle nie gra nigdzie, bo zabezpiecza ligę seniorską siedząc na ławce rezerwowej. A ja bym wprowadził kolejny przepis: za młodzieżowca może wejść jeszcze trzech młodzieżowców. I tego nie liczę mu do pensum zmian. Jest jeszcze jeden niedobry przepis. Powiedzenie, że tylko jedna drużyna spada jest położeniem piłki na łopatki! W tym momencie kończy się jakakolwiek rywalizacja. To uwstecznienie piłki.

Sport uczy między innymi szacunku do innego człowieka. Dlaczego nadal spotykamy rasizm na boisku czy stadionie?

To jest trudne do wyjaśnienia. To nieodpowiedzialne zachowanie ludzi, którzy w ogóle nie wiedzą, po co przyszli na mecz.

Jak Pan to robi, że wszystkie mecze, nawet te sprzed kilkudziesięciu lat, pamięta Pan ze szczegółami?

Niektóre rzeczy, które się pamięta, utkwiły na tyle w pamięci, że pewne obrazy zostają. To też dla mnie sprawdzian, czy dotyka mnie już Alzheimer. Ale czasem muszę coś sprawdzić, jakieś szczegóły.

Od lat mieszka Pan na Bielanach. Jest Pan w Radzie Seniorów na Bielanach.

Teraz niestety nie działamy w Radzie Seniorów, bo jest pandemia. Ale nasza przewodnicząca Krystyna Żebrowska zarządza radą bardzo dobrze, z wielką pomocą burmistrzów: Grzegorza Pietruczuka, Włodzimierza Piątkowskiego i Andrzeja Maliny.

 

Andrzej Strejlau na Bielanach z widokiem na Ratusz

Andrzej Strejlau na Bielanach z widokiem na Ratusz

 

Jerzy Chromik w wywiadzie z Panem napisał, że „burmistrz zrobił z Pana atrakcję dzielnicy”. Czuje się Pan atrakcją tej dzielnicy?

Atrakcją nie. Reprezentuję sobą niezależność myśli. I staram się dzielić moimi pomysłami. Ostatnio zaproponowałem założenie ogólnopolskiego banku dla emerytów, który pracowałby na zupełnie innych zasadach. Miałby dać większe procenty emerytom. Mam nadzieję, że pomysł w końcu ujrzy światło dzienne. To byłaby ogromna pomoc dla seniorów.

Czy mieszkańcy zaczepiają Pana na ulicy? Rozmawiają z Panem, komentują wydarzenia piłkarskie?

Jestem bagażowy, więc jak żona mnie wyśle na bazarek, to spotykam ludzi i rozmawiamy. To są zawsze miłe rozmowy.

W wywiadzie-rzeka „On, Strejlau” powiedział Pan, że rodzina była na drugim miejscu. Co miał Pan na myśli? Gdzie jest/była ta granica?

Tak było. Granice wyznacza między innymi fakt, że trzeba wywiązać się z obowiązków, na które wcześniej się decydujemy, ale z akceptacją rodziny. Moja żona też miała swoje obowiązki, pracowała w szkole jako nauczycielka. Urodziła dzieci, wychowała je. Ona rządzi w domu. A gdy ja wyjeżdżałem za granicę, to musiałem się skoncentrować w 100% na pracy, nie na obowiązkach rodzinnych.

Kopie Pan piłkę z wnukiem?

Tak, oczywiście. To dziecko ekspansywne. Zresztą moje wnuczki też.

Czy nadal chodzi Pan na spacery z żoną do Lasku Bielańskiego, tak jak kiedyś? 

Za bazarkiem jest lasek i tam zbieramy grzyby. Jeździmy też w okolice rodziny mojej żony i tam też zbieramy grzyby z jej braćmi. To jest ogromna frajda dla mnie. Moja żona lubi chodzić na spacery, ale ja muszę mieć zawsze cel. Tym celem są dla mnie grzyby.

 

Rozmawiała Karolina Rudzik

 

Andrzej Strejlau – selekcjoner reprezentacji Polski w latach 1989-1993. Był asystentem Kazimierza Górskiego podczas mundialu w 1974. Wielki pasjonat futbolu. Obecnie komentator sportowy i felietonista.

 

Artykuły z tej kategorii

04 grudnia 2024
Najważniejsze
12 września 2024
Chodź,
21 sierpnia 2024
„To