Rudzik na Bielanach
„Duże formy malarskie robiłem w trakcie zajęć lekcyjnych”
Budynek na Staffa 111 powstał na początku lat 60-tych. Gdy pan zaczął chodzić do liceum, budynek pewnie pachniał jeszcze nowością. Jak wyglądały sale lekcyjne? Czy były nowoczesne jak na tamte czasy?
„Trafiłem” do Liceum 22 w roku 1969. Zapach nowości nieco się już ulotnił. Sale lekcyjne były raczej standardem na owe czasy w trakcie mojej nauki…. Nazywane pracowniami, jako że wyposażenie w mniejszym (j. polski, matematyka) lub nieco większym stopniu (biologia, chemia, fizyka) odpowiadało zajęciom przeprowadzanym tamże. Pamiętam, iż w pierwszych (i późniejszych ) dniach pobytu element nowoczesności nie był istotnym wrażeniem.
Na początku lat 70. organizowano w szkole bardzo dużo różnych zabaw tanecznych. Czy brał pan w nich udział? Jak wyglądały takie dyskoteki?
Tak, bodaj we wszystkich. Szkoła startowała – m.in. w konkursach „Zabaw, jakiej nie było” Nie pamiętam dokładnie – nie mam dokumentacji, ale do jednej – zatytułowanej bodaj
„W Świecie Fantazji” robiłem pełną oprawę – taką dużą dekorację. I to – też bodaj – dało wygraną w rywalizacji z innymi liceami. Największą moją satysfakcją było to, iż te duże formy malarskie robiłem w trakcie zajęć lekcyjnych… oddelegowywany.
6 czerwca 1972 roku odwiedził Polskę Fidel Castro. Uczniowie naszego liceum oraz uczniowie Szkoły Podstawowej nr 92 witali „El Comendante” w jego ojczystym języku. Jak pamięta pan tę wizytę?
Castro nie był raczej „idolem” mojej paczki…, ale Magda Gessler (wówczas Ikonowicz) z racji dobrej znajomości języka hiszpańskiego uczestniczyła w witaniu Castro.
Jakie jeszcze inne szkolne wydarzenie zapisało się panu w pamięci?
Matura… Bo zdałem i do dziś nie wiem tak do końca jak to było możliwe.
A najsilniejsze emocje we wspomnieniach to wakacyjne obozy żeglarskie na Mazurach, które organizował znakomicie tzw. Leciej – prof. Leciejewski
Jest pan synem artysty malarza, Ireneusza Maślankiewicza. Malował pan zapewne od dziecka. Czy liceum pozwalało panu rozwijać tę pasję?
Z tą swobodą na realizacje pasji było różnie. Faktycznie od lat dziecięcych byłem zdecydowany na studia w ASP i chciałem podążać artystyczną drogą. Ogromną w tym rolę odegrali rodzice – Ojciec – artysta malarz i Mama – pierwsza i najlepsza recenzentka ojca – później i moich dokonań. Było mi raczej trudno uwierzyć w sens nauki z wielu przedmiotów… Nauczyciele przymykali oko, szkołę ukończyłem dzięki plastycznym umiejętnościom.
Czy jakiś pana obraz przedstawia wspomnienie z czasów młodości?
Tak, z bardzo wczesnej młodości. Zatytułowany „MIŚ” ‒ obraz olejny z roku 1961. Mając 6 lat „podebrałem” Ojcu jakieś podobrazie i skorzystałem z Jego palety i pędzli. Obraz wisi u nas do dziś...
Kiedyś Bielany nie były tak zabudowane, było pełno przestrzeni. Jak bardzo się zmieniły? Czy były dobrym „modelem”, „materiałem” do namalowania?
Odpowiem może trochę paradoksalnie, ale im bardziej się zabudowały, tym bardziej były… W latach 80. pierwszym, moim, profesjonalnym cyklem obrazów były NOKTURNY. Bielańskie ulice odegrały w tym istotną rolę – tzn. bardziej nocne, rowerowe wypady.
Rozmawiała: Karolina Rudzik
Wywiad ukazał się w jubileuszowej publikacji z okazji 75-lecia XXII LO
Jacek Maślankiewicz – absolwent XXII LO z 1973 r.
Absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, artysta malarz, odznaczony w roku 2013 przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego Honorową Odznaką "Zasłużony dla Kultury Polskiej”, Członek Komisji Kultury Polskiego Komitetu Olimpijskiego, notowany w Kompasie Sztuki Polskiej, Prezes Okręgu Warszawskiego Związku Polskich Artystów Plastyków (2010 – 2016)